Okiem rowerzysty / Portrety

Zamienili jacht na rower

" Małgorzata i Robert Filiks "

Zamienili jacht na rower

Małgorzata ( lat 58) i Robert (lat 64) Filiks – rowerowe małżeństwo zamieszkałe w Sławoszewie pod Szczecinem. Oboje legitymują się wykształceniem wyższym: On – politechnicznym, Ona – sportowym.

Małgosia:
Jej zainteresowania pozarowerowe to książki, kuchnia i psy. Lubi także dobre kino, niekoniecznie amerykańskie. Ogląda też wszystkie polskie filmy, czasem wymaga to dużego samozaparcia, choć ostatnio jest coraz więcej wybitnych produkcji.
Uwielbia psy, nie tylko swoje. Jest prawdziwą psiarą. Psy towarzyszą jej od urodzenia. Teraz ma dwa sznaucery olbrzymy, dziewięcioletniego Pokera i sześcioletnią Kokardkę.
Przez pewien czas była członkiem grupy poszukiwawczo-ratowniczej przy OSP Wołczkowo. Razem z psem Pokerem byli przygotowywani do poszukiwań ludzi zaginionych w terenie i gruzowiskach. Brała także udział w szkoleniach organizowanych przez Wyższą Szkołę Aspirantów Pożarnictwa w Nowym Sączu. Jak mówi: „tam mieliśmy zajęcia z najlepszymi polskimi i szwedzkimi szkoleniowcami”. Jednak nigdy nie miała okazji uczestniczyć w prawdziwej akcji poszukiwawczej. Kilka razy był tzw. alert, ale zanim grupa zdążyła wyruszyć, akcja była odwoływana.

Robert:
Zawodowo zajmuje się projektowaniem i tworzeniem w oparciu o laminat poliestrowo-szklany, wyposażenia aerodynamicznego do ciężarówek. W pracy zawodowej stara się wypełniać lukę w rynku pojazdów użytkowych i poprzez nowatorskie rozwiązania i design. Robert wymyślił i wytworzył z carbonu bardzo funkcjonalne błotniki, które sprawdzają się w rowerach górskich. Niestety wyprodukował tylko cztery sztuki, dla siebie i żony. Pomimo licznych zachęt i nagabywań nie opatentował ich i nie wyprodukował kolejnych sztuk, nie mówiąc już o nowych modelach. Robert jest rowerzystą etosowym, lubi więc zaklejać dziurki w dętkach. Jest także wielkim fanem pewnego sklepu internetowego, w którym wszystko do roweru jest najtańsze i najlepsze na świecie. Poza tym dużo czyta, ale w wersji elektronicznej. Ma konto na portalu z książkami i czasami równolegle czyta 3/4 książki. Fascynuje go także klasyka współczesna i literatura faktu. W dziedzinie kuchennej lubi degustować, poznawać smaki szczególnie kuchni azjatyckiej i śródziemnomorskiej.

Gosia z Pokerem – psem ratownikiem
Robert zawodowo zajmuje się tworzeniem wyposażenia aerodynamicznego do ciężarówek

Od kiedy uprawiasz turystykę rowerową i od czego to się zaczęło?

Małgosia:  
Turystykę rowerową uprawiam od około 15 lat. Oczywiście jak chyba większość z nas, nauczyłam się jeździć rowerem w dzieciństwie. Ale potem przyszły inne zainteresowania i sporty, więc rowerowanie poszło w odstawkę. Jakieś 15 lat temu do Roberta w pracy przyszedł ktoś i sprzedał mu za symboliczne 50 zł stary rower „górala”. No i się zaczęło. Kupiliśmy w Makro rower dla mnie, niby z dobrym osprzętem, ale ciężki jak diabli. Najpierw zaczęliśmy zwiedzać okolice Szczecina, a jest u nas gdzie jeździć. Potem pojechaliśmy dalej, to była Słowacja, okolice Liptowskiego Jana. Jeździliśmy wszędzie gdzie można było, zabieraliśmy sprzęt i zwiedzaliśmy okolice. Z dalszych wyjazdów to dwa razy Toskania, okolice San Gimigiano i Lucca. Potem już zorganizowane z Rowerzystą Podróżnikiem. 
Robert:
Tak…to mniej więcej 20 lat temu po raz drugi w moim życiu odkryłem rower. Wraz z Małgosią robiliśmy weekendowe wycieczki i postanowiliśmy spróbować pojechać gdzieś dalej z grupą. Naszym pierwszym celem stała się Kreta gdzie odkrywaliśmy piękno tej wyspy w zorganizowanych międzynarodowych grupach rowerowych. Indywidualne, zastrzeżone tylko dla nas trasy w malowniczych okolicznościach gajów oliwkowych, kamienistych podjazdów. Trasy, które pokonywaliśmy przebiegały z dała od ruchliwych i niebezpiecznych asfaltów. To na Krecie pierwszy raz poznałem smak ostrych górskich podjazdów i zjazdów. Niemieccy instruktorzy odpowiednio kierowali nami w trudnym terenie i uczyli technik rowerowych zjazdów i podjazdów. Mogliśmy do woli napawać się cudownymi widokami.

Dlaczego lubisz jeździć na rowerze?

Gosia:
Uwielbiam jeździć rowerem, świeże powietrze, widoki, swoboda, miejsca i trasy które dla innych są trudno dostępne.
Robert:
Rower daje możliwość zarówno wyżycia się w sensie fizycznym, jak też dotarcia do miejsc gdzie nie da rady samochodem. W czasie jazdy często rozmyślam i znajduję pomysły na rozwiązanie różnych problemów, mniej lub bardziej poważnych.  

Szlak Rota Vicentina, Portugalia
Szlak Rota Vicentina, Portugalia

Czego nie lubisz w jeździe na rowerze?

Gosia:
Nie ma takiej rzeczy, której bym nie lubiła, chyba że spadnie mi łańcuch, albo złapie gumę.
Robert:
Gdybym w związku z grupowymi wyjazdami rowerowymi odczuwał jakiś dyskomfort, to bym na nie jeździł. Staram dostosować się do grupy, tak by nadawać na jednej fali.

Co czujesz kiedy masz do pokonania wymagający podjazd?

Gosia:
Podjazd to wyzwanie, lubię jak uda mi się wjechać. Ale nie mam problemu z tym, żeby podejść gdy nie mam siły. 
Robert:
A… tak podjazdy. Podjazdy nadają charakteru trasie, staram się nie analizować sytuacji, nie rozkładać sił itp. Ale po prostu podjeżdżam, w końcu nie ma takiej góry, pod którą nie da się roweru wepchnąć.

Po jakich drogach najbardziej lubisz/nie lubisz jeździć?

Gosia:
Najbardziej lubię jazdę w terenie, choć szosa też jest OK pod warunkiem, że nie ma zbyt dużego ruchu samochodowego. Nie lubię, a właściwie boję się dróg, gdzie jest dużo aut. Nie lubię też zbyt stromych zjazdów i jazdy po kamieniach.
Robert:
Zdecydowanie lubię trasy terenowe, trudne wymagające umiejętności, siły i sprzętu. 

Carrapeteira, Portugalia

Zdecydowanie lubię trasy terenowe, trudne wymagające umiejętności, siły i sprzętu.

Największy sukces w jeździe na rowerze?

Gosia:
Zależy co uznać za sukces: udział w maratonie rowerowym i ukończenie go. Albo przejechanie 600 km w Portugalii, dwa miesiące po złamaniu miednicy. Ale nie patrzę na to w ten sposób. Ważniejsze jest fajne spędzenie czasu i pokonanie własnych słabości, choć nie zawsze mi się to udaje.
Robert:
Trasa w Albanii!!!

Ile kilometrów miesięcznie przejeżdżasz na rowerze?

Gosia:
Różnie od 100 do 600 km, w zależności od miesiąca i pory roku.
Robert:
Miesięcznie robię rowerem 400 – 500 kilometrów, które skrzętnie notuje mój GPS.

Czy uważasz, że najlepiej jeździ się na własnym rowerze?

Gosia:
Własny rower to większy komfort jazdy. Ale ponieważ nie zawsze można go ze sobą zabrać nie mam problemu z wypożyczeniem. Zdarzało mi się jeździć zarówno na „wypasionych” jak i „złomach”.
Robert:
Tak, własny rower to na pewno duża wygoda na wyjazdach rowerowych. Znam jego stan techniczny i możliwości. Nie bez znaczenia jest też dopasowanie siodełka i ramy. Zdecydowanie wolę swojego „speca”.

Park Narodowy Podyji, Czechy

Kiedy zaczynasz /kończysz sezon rowerowy?

Gosia:
W zasadzie jeżdżę przez cały rok. Jedynie zimą jak jest lód, nie wsiadam na rower.
Robert:
Mój sezon rowerowy nie kończy się. Jeżdżę przez cały rok w myśl zasady, że nie ma złej pogody na rower, bywa jedynie nieodpowiednie ubranie.

Twoje rowerowe marzenie?

Gosia:
Jak najdłużej jeździć bez wspomagania!
Robert:
Moim rowerowym marzeniem jest zwiedzanie rowerem Azji. 

Carrapateira, Portugalia

Czy podróże rowerowe są dla każdego?

Gosia:
Myślę, że tak. Każdy może jeździć. Trzeba tylko znaleźć odpowiednią dla siebie formułę.
Robert:
Pewnie nie. Rowerowanie trzeba lubić, nie bez znaczenia jest komfort związany z dostrojeniem ciała do roweru, czy wysiłek przy pokonywaniu trudnych tras z podjazdami.

Z synem Wojciechem i wnukiem Mikołajem co rok wyjeżdżamy w Izery katować single tracki na polsko-czeskim pograniczu. To nasz „męski wyjazd”, w którym towarzyszy nam nasz rowerowy kolega „Mireczek”.

Razem czy osobno

Jaki stosunek do Twojej pasji rowerowej ma Twoja najbliższa rodzina?

Gosia:
Jeżdżę razem z Robertem. Wojtek – syn Roberta – podziela naszą pasję. Na razie jeździ z Robertem raz w roku do Czech na single tracki. Ostatnio dołączył nastoletni wnuk Mikołaj. Może kiedyś wybiorą się z nami na dalszą wyprawę. 
Robert:
Jeździmy rodzinnie z Gosią. Fascynujemy się wyjazdami organizowanymi przez „Rowerzystę Podróżnika”. Z synem Wojciechem i wnukiem Mikołajem co rok wyjeżdżamy w Izery katować single tracki na polsko-czeskim pograniczu. To nasz „męski wyjazd”, w którym towarzyszy nam nasz rowerowy kolega „Mireczek” .

Robert z kolegą Mireczkiem, Santiago do Cacem, Portugalia

Jak na Twoją jazdę na rowerze zapatrują się bliżsi znajomi i szersze środowisko?

Gosia:
Znajomych dzielimy na tych, którzy rowerują i tych, którzy nie rowerują. Ci pierwsi, podzielają nasze zainteresowania. Zawsze jest o czym porozmawiać, podzielić się wrażeniami z wyjazdów, pogadać o sprzęcie i planach na przyszłość. Ci drudzy chyba mają nas za lekkich wariatów, choć jak opowiadamy o naszych wyjazdach to zazdroszczą i – jak sami mówią – czasem podziwiają.
Robert:
Mam wrażenie, że moi „nierowerowi” znajomi zazdroszczą nam przygód, odwiedzania miejsc gdzie nie dociera czterokołowa cywilizacja, choć nie wszyscy zdają sobie sprawę ile wysiłku, potu i samozaparcia trzeba do takiej turystyki. 

Kto kogo zachęcił do jazdy na rowerze?

Gosia:
Robert mnie. Ale nie opierałam się. Lubię sport, a rower okazał się pasją, którą możemy realizować wspólnie. 
Robert:
Ja Gosię.

Czy na co dzień ktoś z Twoich znajomych jeździ z Tobą na rowerze?

Gosia / Robert:
Najczęściej jeździmy we dwoje, czasem dołącza do nas kolega Mirek. 

Morawskie Winne Ścieżki, Morawy Południowe, Czechy

Mój przyjaciel rower

Ile masz rowerów w domu i jakie marki i typy?

Gosia:
Mam jeden rower marki Simplon.
Robert:
Specialized MTB.

Na którym z tych rowerów lubisz najbardziej jeździć i dlaczego?

Gosia:
Na swoim Simplonie.
Robert:
Kiedyś myślałem o drugim rowerze o szosówce. Nie zdecydowałem się bo nie chciałbym stawać w weekend przed wyborem rodzaju roweru i trasy. W okolicy mam piękne asfalty po niemieckiej stronie, ale żaden asfalt nie przebije radości terenowej jazdy na moim MTB.

Gdzie przechowujesz rower?

Gosia:
Trzymam go w garażu.
Robert:
Nasze rowery trzymam w garażu, który jak sama nazwa wskazuje służy do trzymania rowerów. Mam odpowiednie stojaki serwisowe, oraz sporo specjalistycznych narzędzi do obsługi.

Najlepiej z czynności „coś przy rowerze” wychodzi mi proszenie o pomoc i najczęściej się udaje.

Czy potrafisz zrobić „coś” przy rowerze?

Gosia:
Dba o niego mój ukochany mąż Robert. Najlepiej z czynności „coś przy rowerze” wychodzi mi proszenie o pomoc i najczęściej się udaje.
Robert:
W swoim rowerze znam każdą śrubkę, sam robię serwis i dbam o jego stan. W sytuacjach beznadziejnych korzystam z usług znajomego serwisu. Sam robię podstawowe serwisy hamulców, napędów i regulacje. Korzystając z mojego zawodowego zaplecza, wykonałem błotniki z carbonu do naszych rowerów. Sporo elementów wyposażenia rowerowego jak koszyki bidonów, mostki, kierownice, siodła kupuję na Ali. Mają dobrą jakość elementów carbonowych w przystępnych cenach. 

W swoim rowerze znam każdą śrubkę, sam robię serwis i dbam o jego stan.

Które konstrukcyjne elementy roweru są – w Twoim przekonaniu – kluczowe dla efektywnej i wygodnej jazdy na rowerze?

Gosia / Robert:
Dużą uwagę zwracam na hamulce, napęd i koła. Od ubiegłego roku zalewam dętki mleczkiem co wyraźnie zmniejszyło liczbę dętek, które zużywamy. 

Wakacje na rowerze

Kiedy i gdzie po raz pierwszy wyjechałaś na „rowerowy” urlop?

Gosia:
Pierwszy wyjazd to Liptowski Jan na Słowacji. Pierwsze doświadczenia jazdy w górach. Zjazdy i podjazdy, które teraz są łatwe, wtedy wydawały się ekstremalnym wyzwaniem. Wtedy też przekonałam się, że turystyka rowerowa jest fajnym sposobem na urlop. Lepszym o niebo od „all inclusive” w 5 gwiazdkowym hotelu, nudnym i powtarzalnym spędzaniu czasu z drinkiem przy basenie. Początkowo jeździliśmy z Robertem sami. Sami organizowaliśmy sobie wyjazd. W sumie wydaje to się proste, rezerwujesz hotel pakujesz sprzęt, mapy i jedziesz. Ale zaczęła nam czegoś brakować. Zaczęliśmy szukać firm organizujących wyprawy rowerowe. I tak trafiliśmy na Was. Pierwszy grupowy wyjazd to Portugalska Rota Vincentina. Około 600 km, głównie w terenie. I okazało się, że to jest to.
Robert:
Pierwszy mój wyjazd od którego zaczęła się nasza przygoda z „Podróżnikiem” to „Rota Vicentina”, czyli Portugalia i terenowa trasa z Lizbony na południe do przylądka św. Wincentego.

Szlak Rota Vicentina, Portugalia

Takie wakacje wymagają pewnej dyscypliny, wyjazd na trasę jest o określonej godzinie i nie ma, że boli – trzeba wstać i jechać.

Co Tobie najbardziej odpowiada w grupowych wyjazdach rowerowych?

Gosia:
W grupowych wyjazdach lubię to, że nie muszę się o nic martwić w kwestiach organizacyjnych. Poznaję nowych fajnych ludzi. Niektóre znajomości bywają trwałe. Mogę zwiedzić miejsca, do których można dotrzeć tylko wtedy, jak się o nich wie. Takie wakacje wymagają pewnej dyscypliny, wyjazd na trasę jest o określonej godzinie i nie ma, że boli – trzeba wstać i jechać. Ale, jeśli organizatorzy okazują się osobami, z którymi lubi się spędzać wakacje, to nie ma problemu z tym gdzie jechać następnym razem.
Robert:
Jak zawsze z „Podróżnikiem” na wyjazdach są fajni ludzie, z którymi łatwo nawiązać kontakt. Niekiedy te rowerowe znajomości trwają po zakończeniu wyjazdu. Spotykamy się, utrzymujemy kontakty, wiadomo Fb, a nawet umawiamy się na inne wyjazdy!

Sighisoara, Transylwania, Rumunia; Małgosia – piąta od lewej, Robert – trzeci od lewej

Czego w takich wyjazdach nie lubisz?

Gosia:
Nie ma takiej rzeczy, której nie lubię w wyjazdach zorganizowanych. Decydując się na takie wakacje trzeba brać pod uwagę to, że biorą w nich udział różni ludzie. Nie zawsze podzielający nasze poglądy w wielu sprawach, o różnej kondycji fizycznej i sposobie jazdy. Ważne jest to, żeby każdy to szanował i wtedy jest świetnie. Turystyka rowerowa jest dla każdego pod warunkiem znalezienia dla siebie odpowiedniej formuły. Dla jednych to będą wyjazdy grupowe, a dla innych indywidualne.
Robert:
Gdybym w związku z grupowymi wyjazdami rowerowymi odczuwał jakiś dyskomfort, to bym na nie jeździł. Staram dostosować się do grupy, tak by nadawać na jednej fali.

Najtrudniejsza trasa rowerowa jaką pokonałeś?

Gosia:
Najtrudniejsza i ulubiona trasa to chyba Rota Vincentina. Jechałam nią dwa razy (trzeci raz w planie), niestety drugi raz był nieudany, bo choroba mnie zmogła. Ale mimo to, wspominam dobrze. Zamiast długich przejazdów rowerem, długie rozmowy z Pawłem (organizatorem). To taka wartość dodana. 
Robert:
Albania !!!

Gdzie chciałbyś – w najbliższym czasie – wyjechać na rowerze?

Gosia / Robert:
Nie mamy konkretnych marzeń związanych z tym gdzie jechać. Miejsc wartych przejechania jest mnóstwo.

Dwie dekady temu sprzedałem jednak jacht zamieniając go na rower.

Czy poza jazdą na rowerze, uprawiasz jakieś inne formy turystyki aktywnej?

Gosia:
Długie spacery po lesie z naszymi dwoma psami. Lubię też pływać, choć ostatnio raczej rzadko mi się to zdarza. Zimą jeździmy na łyżwach i na nartach. Kiedyś żeglowaliśmy, ale jak przeprowadziliśmy się na wieś rower zwyciężył. Sprzedaliśmy jacht i już nie ma dylematu.
Oprócz turystyki rowerowej hmm…. trekking w Himalajach, wejście na Kilimandżaro. A razem z Robertem Kambodża różnymi środkami lokomocji, tuk-tukiem, busem, łodzią i zdezelowanymi rowerami. W planach Indie&Nepal w podobny sposób z tym samym organizatorem.
Robert:
Pasjonuję się żeglarstwem i nartami. Dwie dekady temu sprzedałem jednak jacht zamieniając go na rower. Po prostu, rower daje mi większa swobodę korzystania z wolnego czasu. 

Przylądek św. Wincentego, Portugalia

Dziękuję za rozmowę.
Wywiad przeprowadził Paweł Boryszewski


Zobacz także

1 Comment

  • Karol Nowicki

    Ale to się przyjemnie czytało! 🙂 Podziwiam i czerpię inspirację! 🙂 Pozdrowienia!

    marzec 27, 2020 - 1:48 pm

Comments are closed.